niedziela, 2 listopada 2014

My Fairytale - Chapter 3

Rozdział 3 -You know my story...
Gdy wszyscy już spali, wykończeni pracą grupową...była jedna osoba która wciąż ćwiczyła. Park Seo Jung od razu gdy pożegnała się z członkami swojej grupy udała się do wytwórni. Poprosiła także menadżera GOT7 aby nie mówił im że zawiózł ją tam. Wiedziała że Mark i Jackson mogli by się zdenerwować gdyby dowiedzieli się, że dziewczyna spędziła praktycznie całą noc ćwicząc piosenkę. Dla niej wciąż było trudno, w końcu już pierwszego dnia dostała trudne zadanie, które musiała zdać na co najmniej czwórkę z plusem.
Około godziny trzeciej nad ranem, nastolatka wciąż trenowała swój wokal oraz wymowę słów. Także uczyła się tekstu na pamięć bo dużo jej czasu nie zostało. Była naprawdę zmęczona i miała ochotę się położyć do spania jak najszybciej, jednakże, wiedziała że nie powinna. W pewnym momencie usłyszała ciche pukanie do drzwi od sali prób w której się znajdowała. Do pomieszczenia weszła jej współlokatorka Kim Jisoo, usiadła obok Amerykanki.
-Widzę, że ciężko pracujesz. Dobra robota! -Uśmiechnęła się -Jednak, nie chcesz wrócić już do dormu? Wszystkie dziewczyny śpią, a ja nie mogłam zasnąć bo trochę się martwiłam. Widzę, że jesteś zmęczona. Jestem pewna, że idzie Ci świetnie. Przyjechałam aby zobaczyć czy tu jesteś oraz czy wszystko jest w porządku...miałam dobre przeczucie!Więc...wracasz ze mną?
Na początku Park wahała się z odpowiedzią, jednak zmęczenie wzięło nad nią górę. Nastolatki udały się na zewnątrz wytwórni, gdzie czekała na nie taksówka. Przez to, że są jedyne Trainee nie muszą jeździć wszędzie z opiekunami. Wszyscy widzą je jako zwykłe studentki, nikt nie wie że przygotowują się one, do bycia idolkami.

Droga do ich mieszkania zajęła im mniej niż 15 minut z powodu małego ruchu ulicznego. Wymęczone jednakże zadowolone udały się na piąte piętro. Kluczykiem otworzyły po cichu drzwi, następnie tak, aby nie obudzić reszty, szykowały się do spania. Już po kąpieli, tuż przed snem Zim wychyliła się spoza barierki jej górnego łóżka, aby mieć dobry widok na osobę leżącą niżej.
-Zapomniałam zapytać. -Wyszeptała -Jak Ci idzie praca w twojej grupie?
-Jest dobrze...troszkę się wstydzę -Odpowiedziała z uśmiechem SeoJung -Nawet byłam u nich w dormie, na obiedzie.
-Omo! Szczęściara! -Krzyknęła -Seojung-ah! A oprócz GOT7, jakie lubisz jeszcze zespoły Koreańskie? Gdybyś mogła z kimś pracować nad duetem...z jakimś chłopakiem...kogo byś wybrała? Ja chyba bym chciała z kimś z EXO. Może Xiumin?
-Duet...z kimś z boys band? -Amerykanka przygryzła lekko swoją wargę -I think....Jungkook z BTS. Lubię ten zespół...są … different.
Właśnie w taki sposób zaczęła się ich rozmowa na temat sławnych osób z którymi chciałyby spędzić czas. Tuż przed godziną czwartą, obie odpłynęły do krainy słodkich snów.

Gdy na zegarku wybiła równo godzina szósta, SeoJung wstała i zaczęła zbierać się do swojej 'pracy'. Wszystkie inne członkinie jeszcze spały, a to dlatego, że wszyscy byli umówieni na godzinę ósmą. Jednakże, Amerykanka wciąż chciała poćwiczyć troszkę więcej. Przed wyjściem nawet nic nie zjadła. Szybko się ubrała w odpowiednie ciuchy i zabierając swój plecak ruszyła do taksówki.
W momencie kiedy wbiegła już na sale do tańca, zastała całe GOT7 siedzących w kółku. Przed nimi było dużo różnego jedzenia. Lider zespołu zauważył ją i pomachał w jej stronę.
-Oh! Annyeonghaseyo! -Ukłoniła się do swoich sunbae -Przeszkadzam?
-Ani! Chodź siadaj z nami! -Jackson podbiegł do niej i pociągnął za Sobą. Usadził nastolatkę obok siebie oraz maknae, Yugyeom'a -Głodna?
Pokręciła przecząco głową. W ich towarzystwie czuła się nieswojo i było to dla niej niezbyt komfortowe, właśnie dlatego nie odzywała się ani słowem. Spuściła głowę w dół oraz wbiła swój wzrok w panele. Praktycznie cały zespół nie zwrócił na jej zachowanie uwagi, i po prostu zaczęli zajadać się swoim 'śniadaniem'. Jedynie Tuan wstał i wepchał się pomiędzy dziewczyną a Chińczykiem. Zauważył że nie jest ona w najlepszym humorze.
-Proszę, napij się -Podał jej butelkę zimnej wody.-Wszystko w porządku?
Pokiwała jedynie głową, jak zwykle. Nie odezwała się do niego, jedynie posłała mu malutki uśmiech w podzięce za troskę.
-Chcesz się przejść? -Wstał i wyciągnął rękę w jej stronę -Chodź. Przyda nam się świeże powietrze przed próbą.
Zgodziła się. Podała mu swoją dłoń a on pomógł jej wstać. Plecak zostawiła w kącie pomieszczenia.

Mark zaprowadził ją gdzieś na tyłu budynku wytwórni. Nie chcieli wychodzić głównym wejściem, ze względu na fanów którzy stali pod budynkiem. W pewnym momencie zatrzymali, się. Tuan oparł się o mury budynku.
-Nie lubisz przebywać w towarzystwie reszty zespołu? -Zapytał spokojnie -Zawsze gdy ich widzisz po prostu, starasz się zniknąć. Tak jak wczoraj. Wybacz, jeśli się mylę. Po prostu takie odnoszę wrażenie.
Na początku miała mu nie udzielać żadnej odpowiedzi, oraz zignorować to co powiedział, udawać że nic nie słyszała. Problemem było to, że jest on osobą którą ona najbardziej szanuje, a jego słodki uśmiech wcale nie pomagał. Westchnęła głęboko.
-To nie tak, że nie lubię przebywać w ich towarzystwie. Chodzi głównie o to, że czuję się nieswojo oraz boję się, że zrobię lub powiem coś co nie powinnam. -Spuściła głowę w dół -Odkąd tylko zadebiutowaliście, staliście się dla mnie numerem jeden. Moim jedynym wsparciem w życiu. Wasza muzyka ma dobry wpływ na ludzi. Same wasze głosy mają efekt uspokajający, że tak ujmę. Najbardziej komfortowo czuję się w twoim oraz Jacksona otoczeniu. Nie wiem, czy to dlatego, że razem współpracujemy, czy też to dlatego, że najbardziej przepadam za waszą dwójką.
Uśmiechnęła się delikatnie na same wspomnienia z początków GOT7. Była fanką, normalną jak inne dziewczyny fanką. Jak każdej osoby która przepada za tym zespołem, jej marzeniem było ich spotkać...podziękować za wszystko co dla niej zrobili.
-Kiedyś...nie byłam taka cicha. Można by powiedzieć że byłam niczym Wang. Wszystko jednak się zmieniło. Jednak...nie wiem, czy chcesz słuchać tej nudnej historii. -Chłopak spojrzał na nią z lekkim uśmiechem oraz wyszeptał 'Mamy sporo czasu, śmiało, mów'. -Więc... moi rodzice zginęli kiedy byłam jeszcze malutkim dzieckiem. Zabrali mnie ze Sobą do Ameryki na ślub przyjaciela ojca, z tego co słyszałam. Miałam wtedy dwa latka. Gdy zajmowała się mną przyjaciółka mojej mamy, rodzice jechali na spotkanie z panną młodą. Nie dotarli na miejsce spotkania...zginęli w wypadku...a ja, jako że nie mieli dokładnych informacji o najbliższej rodzinie...zostałam oddana do adopcji -Po policzku Seo Jung spłynęła mała łza -Moją zastępczą rodziną została ta kobieta z mężem, która wtedy się mną opiekowała. Danna była naprawdę miła i zawsze mnie wspierała. Gorzej z Joshua... nie przepadał za mną. Głównie dlatego, że nie byłam jego prawdziwym dzieckiem, na dodatek byłam innej 'rasy' niż on. Nie raz narzekał na mnie, wszystko co robiłam, było złe. Moja matka zastępcza zawsze stawała po mojej stronie. Jednak, znów odebrano mi osobę która mnie kochała. Zmarła ona na raka.
Na chwilę przestała opowiadać, aby złapać oddech. Teraz już łzy spływały po jej policzku naturalnie. Wciąż trzymała głowę w dole, nie miała odwagi spojrzeć mu prosto w oczy... czuła się jak sierota, którą w prawdziwym znaczeniu tego słowa była.
-Joshua po roku czasu po raz kolejny ożenił się z kobietą, która miała syna, rok starszy ode mnie -Kontynuowała -Zajmował się mną, bo nie miał innego wyjścia. Dla nich wszystkich...nie istniałam. Byłam tylko przeszkodą do ich szczęśliwego życia. Czasem nawet nie przyznawali się do mnie...mówili że jestem rodziną z daleka. Nie mogłam zaprzeczyć...musiałam robić to co karzą. Gdy dostałam propozycję zaczęcia nowego rozdziału mojego życia, tutaj, w JYP...nawet nie obchodziło ich to. Pozwolili mi przylecieć tutaj. Nawet nie pożegnali się ze mną, w sumie, to nie jestem pewna, czy wiedzieli kiedy miałam lot do Korei. Często...bardzo często zastanawiam się, jakby wyglądało moje życie, gdyby rodzice żyli? Albo gdyby Danna była ze mną?
Po tym ostatnim zdaniu, była cała zalana łzami. Mark podszedł bliżej niej, oraz otarł jej łzy. Następnie mocno ją przytulił.
-Nie martw się, teraz zaczynasz wszystko od początku -Wyszeptał gładząc ją delikatnie po włosach -Gdy będziesz potrzebować z kimś porozmawiać, gdybyś potrzebowała pomocy... masz mnie. Nie musisz się mnie wstydzić, bać. Będę Cię wspierał oraz będę Ci pomagał kiedy tylko i jak tylko będę mógł.
Dzięki jego słowom Park trochę się uspokoiła. Mogła ona znów poczuć czyjąś troskę, której jej tak bardzo brakowało. Jednak, ten moment nie zastał na długo, mimo że chciała aby czas zatrzymał się w miejscu. Odepchnęła go delikatnie od Siebie.
-Gomawo -Wyszeptała -Sądzę...że powinniśmy już wracać do reszty.
Spędzili na zewnątrz ponad pół godziny. Praktycznie przez cały ten czas, ona płakała. Przez to jej oczy zrobiły się czerwone oraz troszkę opuchnięte. Także wyraz jej twarzy zmienił się. Nie zbyt często opowiadała komuś o swoim życiu...starała się nie myśleć o tych zdarzeniach, które zmieniły jej życie negatywnie.

W momencie kiedy weszli do sali, na twarzach reszty członków z zespołu były uśmiechy. Jedynie Jackson przygryzł swoją dolną wargę i obserwował swojego przyjaciela. Po minucie zauważyli, że nastolatka ma łzy w oczach, oraz nie wygląda za najlepiej. Lider wstał i zabrał Amerykanina na chwilę na bok.
-Mark hyung...-zaczął -Coś ty zrobił tej biednej dziewczynie, że płakała?! Życie ci nie miłe? Wiesz, że reporterzy ostatnio za nami cały czas ganiają...jak zobaczą że doprowadziłeś ją do płaczu to wiesz że...
Im JaeBum się po prostu martwił, wiedział że Tuan nie jest typem osoby, która krzywdzi innych. Wciąż jednak, nie miał pewności o co dokładnie chodzi.
-Nie martw się -Przerwał mu z uśmiechem-Nie doprowadziłem jej do łez, lecz starałem się aby na jej twarzy pojawił się uśmiech.

Udał się on w stronę swojego przyjaciela, oraz poprosił, aby zabrał SeoJung do osobnej sali. Dongseang zrobił tak, jak hyung kazał. Nawet jeśli był on sobą, Jacksonem...wciąż tym razem wysłuchał go, oraz nie robił tak, jak sam chciał. Gdy tamta dwójka zniknęła za drzwiami, podszedł do Youngjae oraz zabrał mu lody truskawkowe i ruszył za resztą swojej drużyny aby rozpocząć przygotowania do drugiego występu.
[Rozdział dodaję w niedziele z powodu problemów z laptopem i ogółem z rozdziałem. Musiałam go napisać w nocy więc wybaczcie, że jest on taki beznadziejny. ]

6 komentarzy:

  1. Super! Nie martw się, że masz problemy z tym całym programem. Twoje opowiadanie wciąż jest świetne i nie mogę się doczekać cd! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda mi głównej postaci ;.; Dużo przeszła. Mi ten rozdział bardzo się podobał!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I taki efekt chciałam wywołać...w sumie :3
      Cieszę się, że ci się podobał!

      Usuń

Każdy komentarz daje mi motywacje, byłabym więc wdzięczna, gdybyś zostawił po Sobie znak w postaci komentarza! Dziękuję! ♥